Jak uzdrowić polską ligę?
Od 1996 r. polski klub nie zagrał w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Nie wiem czy się śmiać czy płakać, ale mam wrażenie, że z roku na rok nikt nie wyciąga w związku z tym żadnych wniosków. To wstyd, że 40 milionowy kraj nie ma swojego reprezentanta w najbardziej renomowanych rozgrywkach europejskich. Trzy razy mniej ludna Holandia mogłaby być dla nas wzorem w tej dziedzinie. Co zrobić, żeby poprawić tę sytuację?
Pieniądze nie są problemem
Dlaczego? A no dlatego, że gdyby tak było to liga norweska, czy chociażby szwedzka byłaby o wiele lepsza niż polska. Tak jednak nie jest. Spójrzmy na ranking MFW najbogatszych państw świata z 2012 r. pod względem PKB per capita, a więc jednego z najczęściej stosowanych wskaźników mierzenia zamożności poszczególnych państw.
Jak widać zarówno Norwegia, jak i Szwecja znajdują się w pierwszej 15-stce najbogatszych państwa świata. Gdyby pieniądze grały tu rolę, to co roku w fazie pucharowej Champions League powinniśmy mieć przynajmniej jeden zespół z Norwegii. Jeśli zatem nie pieniądze grają tu rolę, to co? Wg mnie siła ligi stoi na dwóch nogach. Pierwsza to system rozgrywek, druga to szkolenie. (notabene nasz powyższy ranking wyjaśnia dlaczego niektórzy piłkarze kończą karierę z katarem ;))
Bundesliga jest dla nas przykładem
Weźmy pod włos ligi norweską i szwedzką. Ich system rozgrywek rozpoczyna się praktycznie dopiero w ostatni weekend marca, a kończy na początku listopada. Piłkarze w tych ligach nie grają praktycznie przez prawie 5 miesięcy! A jak mamy w Polsce? Prawie identycznie! Rozgrywki zaczynają się w połowie lipca i trwają do połowy grudnia. Później mamy 2 miesięczną przerwę zimową. Po sezonie z kolei zawodnicy odpoczywają 2,5 miesiąca. Jeśli wypada taka impreza jak mundial, to ten czas jest jeszcze krótszy! Zadam więc retoryczne pytanie, czy piłkarz nie grający praktycznie przez 5 miesięcy w ciągu roku na poziomie ligowym może osiągnąć poziom zawodników z Europy Zachodniej?
Proszę, nie mówcie mi tylko tak jak niektórzy, że polscy piłkarze nie wytrzymają tylu meczów. Gdyby tak było, to w Premiership czy Primera Division nie miałby kto grać. Tam praktycznie spotkania rozgrywane są co 3 dni. Jak nie europejskie puchary, to puchar krajowy, jak nie puchar krajowy, to eliminacje reprezentacji…
Ok, ktoś powie może niczym minister Bieńkowska:
No dobrze… Czy niemiecki klimat różni się znacząco od polskiego? Tym bardziej jeśli istnieje już wymóg posiadania przez kluby grające na najwyższym szczeblu rozrywkowym podgrzewanej murawy. Zobaczmy jak wyglądają rozgrywki w Bundeslidze. Sezon rozpoczyna się w sierpniu i trwa aż do maja z miesięczną przerwą na Święta Bożego Narodzenia i Sylwester. Później wakacje mają piłkarze dopiero w lato. Czy w Polsce naprawdę nie można grać w ten sam sposób? Sprawdźmy jeszcze jak wyglądają osiągnięcia klubów niemieckich grających w tym systemie. Oto 20 najlepszych drużyn europejskich prześwietlonych przez pryzmat osiągnięć w Lidze Mistrzów (źródło: wikipedia).
Aż 3 z nich to nasi zachodni sąsiedzi. W Lidze Europy (dawny puchar UEFA) również sporo niemieckich klubów. Próżno szukać wśród nich zespołów z tak bogatych krajów jak Norwegia, czy chociażby Szwajcaria. Dodajmy jeszcze, że Niemcy nie tylko świetnie prezentują się w rozgrywkach klubowych, ale od lat zajmują czołowe miejsca w światowych rankingach najlepszych reprezentacji narodowych!
Dorzucę jeszcze jeden kamyczek do ogródka. Wystarczy popatrzeć jak rewelacyjnie radzili sobie polscy piłkarze w Bundeslidze. Bardzo łatwo przystosowywali się do panujących tam warunków. I nie chodzi mi wyłącznie o naszych trzech muszkieterów z Borussii Dortmund, ale również o piłkarzy grających tam kilkadziesiąt lat temu. Wymienię tylko kilku: Tomasz Hajto, Tomasz Wałdoch, Andrzej Juskowiak, Artur Wichniarek, Jacek Dembiński, Radosław Gilewicz, Tomasz Kłos, Waldemar Kryger, Sławomir Majak, Jan Furtok czy wreszcie Euzebiusz Smolarek.
Szkolenie to podstawa
Nie można zapomnieć, że jeśli zwiększylibyśmy Ekstraklasę o 2 drużyny, aby dostosować ją do systemu niemieckiego, to automatycznie zwiększy się nam liczba spotkań. Pociąga to za sobą więcej meczów w TV, a więc więcej pieniędzy dla klubów z praw transmisyjnych. Ale to nie wszystko. Więcej meczów, to więcej doświadczenia dla młodych, zdolnych zawodników. Ktoś powie, no dobrze, ale gdy już w kwietniu będzie wszystko pozamiatane – będzie wiadomo kto wygrał, kto spada do niższej ligi, to jest to najlepsza okazja do działań korupcyjnych. To prawda, ale dlatego musimy zmienić mentalność w klubach (również za pomocą twardych regulacji i czerpania wzorców, np. z Anglii). Sprzedawanie meczów musi pociągnąć za sobą dożywotnie kary w środowisku piłkarskim. Mecze pod koniec sezonu, w których zwycięstwo nie miałoby już większego znaczenia, trenerzy powinni wykorzystywać do ogrywania młodych talentów. Jeśli w Anglii udaje się to przy 20 drużynach w Premiership, to dlaczego ma się nie udać u nas?!
Zawsze robiło mi się niedobrze, kiedy po kilku latach miałem okazję widzieć treningi niektórych trenerów grup młodzieżowych. Od razu zastrzegam, że nie wszystkich. Większość z nich niestety zatrzymała się na etapie szkoły trenerskiej z lat 90-tych. To tak jakbyś podszedł do gościa, który zbiera zboże kosą i powiedział mu, że wynaleziono już kombajn, a on nadal robił swoje. Miałem nieprzyjemność oglądać niektórych trenerów, którzy tak naprawdę zatrzymali się w czasie. Te same ćwiczenia, które my jako małe smyki wykonywaliśmy w latach 90-tych, wykonują trampkarze dzisiaj! Świat poszedł przecież do przodu – nowe technologie, nowa infrastruktura, nowe możliwości, a tu człowiek widzi trening rodem niemalże z PRLu.
Żeby zbytnio nie psioczyć podam też dobry przykład. Nie zapomnę obrazka po jednym z meczów warszawskiej szkółki piłkarskiej Barcelony, kiedy naprawdę zobaczyłem zmianę przez duże „Z”. Po meczu trener natychmiast zwołał do siebie zawodników, aby wspólnie cieszyć się ze zwycięstwa, wspólnie uczestniczyć w rozruchu… Krótko mówiąc od małego uczeni są młodzi chłopcy tego, że są drużyną. Jeszcze jedno wspomnienie pozytywne to przebieg ich treningu. Jeden z obserwatorów kiedy opowiadał mi o treningach tych szkoleniowców w Warszawie powiedział, że tak naprawdę ich treningi nie różnią się znacząco od tych w innych klubach. Jednak uderzająca jest jedna zasadnicza różnica. W Escola Varsovia każde ćwiczenia wykonywane jest z wielką pieczołowitością i jeśli popełni się najmniejszy błąd, natychmiast jest się poprawianym. Trenerzy uczą od małego, że pewne umiejętności muszą stać się nawykiem, aby później już do nich nie wracać i móc wejść na kolejny level.
Świetnym krokiem, który wykonał Zbigniew Boniek była decyzja o tym, że od sezonu 2014/15 polska II liga będzie rozgrywana na szczeblu centralnym. Dzięki temu zwiększy się konkurencja i podniesie poziom w niższych ligach. Przyciągnie to również większych sponsorów. Każda firma woli przecież reklamować się na terenie całego kraju niż np. w kilku województwach. Ułatwi to również pracę scoutom większych klubów, którzy będą częściej pojawiać się na meczach niższych lig. Będą wyłapywać piłkarskie perełki i zabierać je do takich miast jak Warszawa, Poznań, Gdańsk, Kraków, czy Wrocław.
Jeśli spodobały Ci się moje piłkarskie dywagacje i to co siedziało mi w głowie od dłuższego czasu i czekało na eksplozję w sieci, to przekaż dalej ten wpis, korzystając z jednego z poniższych przycisków. A nuż dojdzie do Bońka 😉
Panie Michale, czemu Pan tak źle życzy prezesowi Bońkowi? Noża? Chyba miało być „a nuż” 😉
Zgadza się 🙂 Już poprawiłem
Pana artykuł może i z zaciekawieniem się czyta, ale widać, że na co dzień nie ma Pan pojęcia o niższych klasach rozgrywkowych. Dodam, żadnego pojęcia. Uskutecznia Pan teorię, którą kilkanaście miesięcy temu forsował Pan Boniek. Że obejrzał dwa mecze w II lidze i ich poziom był żenujący. Stąd idiotyczny pomysł z reformą, po której II liga (przypomnę, to trzeci poziom rozgrywkowy) będzie miała jedną grupę. Pan tu przyklaskuje, zamiast popukać się w głowę. Pan chyba ma świadomość, że wtedy na tym poziomie koszty przejazdów i noclegów (tzw. logistyka) niczym nie będą się różnić od kosztów w Ekstraklasie. No to Panu jeszcze podpowiem, że koszty utrzymania takich klubów zasadniczo wzrosną, a ŻADEN szanujący się inwestor nie włoży kasy w klub tego poziomu, mając do wyboru kluby z lig wyższych. Jak więc te kluby mają budować kapitał? Tylko proszę nie pisać tego, co wspomniał Pan w tekście, bo to pobożne życzenie, a nie trzeźwa ocena realiów. Pan chyba się domyśla, że te kluby będą ledwie ciągnęły, bo rzadko któremu trafi się pokaźna kasa. Na pewno nie będzie to z podmiotów dużych, bo te – jak napisałem – inwestują wyżej. Z telewizji nie uszczkną tym bardziej.
Na przyszłość proszę się rzetelniej przygotować do artykułu, a nie pisać bzdety, że każda firma woli się reklamować a terenie kraju, a nie w kilku województwach. To dodam, że wolą się reklamować w klubach grających jak najwyżej. Na trzeci poziom rozgrywkowy spadać będą biznesowe „ochłapy”. Niestety, takie są realia.
Pozdrawiam
Dziękuję za komentarz.
Nadal uważam, że to dobry ruch, ponieważ znam przykłady miejscowości, w których duzi sponsorzy czekają tylko na szczebel centralny, aby bardziej zaangażować się w sponsoring. Będą z tego mieli większe korzyści. Proszę mi zaufać, mam lekkie doświadczenie w tej branży.
To, że konkurencja wzrośnie jest niezaprzeczalne. Będzie to z korzyścią dla całych rozgrywek. Koszty logistyczne nie są wbrew pozorom duże, bez problemu do udźwignięcia przez takie kluby. Nie będą to koszty rzędu ekstraklasowego, bo nie zawsze będzie potrzeba wynajęcia hotelu, gdy mecz jest bliżej. Koszty wzrosną, ale i zastrzyk $ od sponsorów również.
W Polsce nigdy nie graliśmy systemem niemieckim, a warto spróbować. W sezonie 95/96 mieliśmy 18 zespołów w ekstraklasie i to było dobre. Widzew po raz ostatni był wówczas w grupach LM. Zobaczy Pan po sezonie 2014/15 że wszystko będzie ładnie hulać.
najwiekszym problemem jest szkolenie, bo w czym nasze dzieci są gorsze od zagranicznych? trzeba umieć je poprowadzic i juz tutaj nie mowie o tych najmłodszych, ale o 17 czy 18 latkach, bo wtedy najwiecej znika młodych zawodników. Ciezko jest im przejsc w wiek seniora, dlatego dziwie sie że została zniesiona młoda ekstraklasa. tez trzeba pamietac że ci 17-18 latkowie czesto wpadaja w złe towarzystwo lub nałogi, dlatego trener musi byc jak wychowawca, nie tylko pokazywac rzeczy na treningu, ale też poza nim. problem też jest w sile fizycznej, powinna byc obowiazkowa siłownia i dieta w wieku 17 lat, bo potem widze jak młodzi zawodnicy w starciu z seniorami po prostu wyglądają jak patyki i po pierwszym kontakcie bark w bark padają co chwile na ziemie. potem tacy młodzi się zniechęcają i w efekcie z jednego rocznika gdzie zaczynało 40 chłopaków zostaje jeden góra dwóch
Dzięki za to dopowiedzenie 🙂
Wszystko fajnie tylko nie wziął Pan pod uwagę jednej bardzo ważnej rzeczy. Mentalności naszego narodu.
Dobry system sprzyja kształtowaniu dobrej mentalności 🙂
Jeśli już zabiera się za pisanie jakiegokolwiek artykułu to trzeba mieć podwalinę w postaci twardych i niezbitych dowodów. Wszyscy powtarzają jak mantrę, że trzeba wprowadzić system taki jaki panuje do dziś na wyspach (nie mówmy o samej Anglii, ale jak już to trzeba powiedzieć o całych Wyspach Brytyjskich). Tylko co przeciętny zjadacz chleba ma przez to rozumieć? To, że widzi to teraz w pięknie opakowanej transmisji z weekendowego meczu Premier League nie oznacza, że rozumie co, kiedy i w jaki sposób zdeterminowało obecny stan rzeczy wyspiarskiej piłki. A więc piszmy konstruktywnie (bo pisanie żeby wprowadzić taki system u nas to jak pisać, że powinniśmy zarabiać tyle samo co w Niemczech, co jest czystą głupotą).
A już pisanie niedorzeczności w stylu scentralizowania II ligi woła o pomstę do nieba. Zasłania się Pan przykładami które niby istnieją (REALLY?!), a więc konkrety konkrety. Zbyt długo działałem w tym polskim piekiełku by teraz spokojnie to czytać. Ekstraklasa plus pierwsza liga to jest maksimum co może zainteresować przeciętnego (no bo nie potężnego) inwestora do zainwestowania w klub który nie jest rentowny. Zresztą kolega o nicku „Czytelnik” nakreślił to namacalnie, po prostu w tej lidze wielkich pieniędzy nie było, nie ma i nigdy nie będzie. Ot cała historia.
Zawsze poprawianie polskiej piłki zaczynamy od naszej wspaniałej rodzimej ekstraklasy (reformy, prawa transmisyjne etc.). Dla mnie głównym problemem w którym prędko nie dorównamy państwom zachodnim jest szkolenie młodzieży, z tym postulatem akurat najbardziej się zgadzam. Reformy owszem są dobre, ale nie w takiej formie jak są teraz. Dlaczego klubom nie nakażemy odgórnie posiadanie Akademii piłkarskiej(najlepszym przykładem z naszego podwórka jest Legia Warszawa)? Kluby muszą w końcu zrozumieć, że muszą na siebie zacząć zarabiać, a nie tylko siedzieć i kwękać jak to nie mają pieniędzy. Szkoląc piłkarza który w wieku 17-18 lat jest gotowy do wyjazdu za granicę może przynieść klubowi profity w wysokości średnio 1-2 mln euro. Ale żeby taki stan rzeczy osiągnąć trzeba zainwestować w trenerów z doświadczeniem i wiedzą nie tylko piłkarską ale i psychologiczną. Mając porządne zaplecze w postaci młodych , utalentowanych piłkarzy automatycznie podwyższamy poziom piłki nożnej w Polsce. Nie do zaakceptowania jest fakt, że kluby wolą wydać na 30- letnia „piłkarza” rodem z Burkina Faso (zupełnie przypadkowe Państwo, z całym szacunkiem do tego kraju)kilka milinów, setek tysięcy euro niż zainwestować w swoją młodzież.
Dzięki Michale za komentarz. 2 firmy zainteresowane są wejściem w sponsoring strategiczny w Siedlcach w przypadku gry Pogoni na szczeblu centralnym.
Uważam że tak naprawdę możemy wysnuwac wnioski o słuszności centralizacji dopiero gdy zobaczymy jak to będzie hulać w praktyce. Do tej pory system się nie sprawdzał.
Ciesze się jednak ze wszyscy zgadzamy się co do szkolenia. Dobry jest pomysł z wymogiem posiadania przez kluby własnej akademii.
do you have a twitter that i can follow
my twitter is https://twitter.com/michalosiej